Moja Mapa Teatralna - Edyta Olszówka

Edyta Olszówka - jedna z czołowych aktorek swojego pokolenia. Od lat związana z kinem, telewizją oraz teatrem. Aktualnie możemy ją oglądać na deskach Teatru Narodowego w Warszawie. Opowiedziała nam, jaki jest jej "Elementarz", co czuje wchodząc na scenę i dlaczego ważny jest dla niej "Plan B".

Mapa Teatralna: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z teatrem?

Edyta Olszówka: Moja przygoda z teatrem rozpoczęła się w szkole teatralnej. Skończyłam Szkołę Filmową w Łodzi, wydział aktorski, i wtedy miałam, na trzecim roku, pierwsze spotkanie w prawdziwym teatrze na profesjonalnych deskach. To był teatr jeszcze wtedy nasz studencki, przedstawienie trzeciego roku, ale to był ten pierwszy raz.

Fot. Yato Photography

MT: W grudniu miałaś premierę spektaklu „Elementarz”. Czytasz recenzje teatralne? Starasz się nimi sugerować?

EO: Sugerować to może nie, bo teraz już nie ma takich recenzji jak dawniej, kiedy wielcy poeci pisali i można było wyciągać z tego jakieś wnioski dla siebie. Teraz to są raczej takie oceny – dobre, złe. Nie za bardzo się tym przejmuję. Raczej robię to, co do mnie należy, jak najlepiej. Oczywiście, zawsze jest miło aktorowi, gdy zostanie pochwalony, ale przyjmuję mniej więcej tak samo te negatywne oceny, jak i pozytywne. Staram się robić swoje, po prostu.

MT: Co najbardziej lubisz w teatrze?

EO: Ja kocham teatr. To jest tak jakby moje akwarium, a ja czuję się jedną z rybek. Wydaje mi się, że dużo łatwiej mi się oddycha na scenie, niż w życiu prywatnym i czuję przypływ energii, bo to jest tworzenie rzeczywistości tu i teraz. To jest takie drugie życie, które na oczach widzów powstaje i to jest absolutna wymiana. Każdy spektakl jest inny. To, wbrew pozorom, bardzo często widownia decyduje o charakterze danego przedstawienia, i tutaj właśnie, poprzez emocje i uczucia, widz rezonuje z nami. Bardzo często widzi samego siebie w różnych sytuacjach i jest w stanie doskrobać się do głębszych refleksji, przemyśleń, zastanowić się nad sobą. Myślę, że teatr rozwija zarówno aktora jak i widza.

MT: Czy masz ulubiony gatunek teatralny, który lubisz grać?

EO: Nie, raczej to wynika z ról, bo one są różne. Nie wyobrażam sobie też jakiejś szufladki czy specjalizacji, aby to była tylko jedna rola, którą kopiuję w każdym innym przedstawieniu. Dla aktora jest najciekawsze, kiedy to są różne propozycje, jak może się zmierzyć z różnymi osobami, postaciami, emocjami i uczuciami w różnych sytuacjach, więc to mnie interesuje. Może nie do końca odnalazłabym się w typowo komercyjnym teatrze farsowym. Myślę, że to nie jest takie moje „cup of tea”. Natomiast tutaj, gdzie jestem, czy, jak byłam w Teatrze Powszechnym, czy jak grałam gościnnie, zazwyczaj dotyczyło to teatru dramatycznego, ale też było dużo komedii. Natomiast bardziej liczy się to, co mamy do zrobienia, czyli rola, jaka do nas przychodzi.


Fot. Yato Photography

MT: Czy mimo tego, że masz doświadczenie teatralne, stresujesz się nadal przed premierą?

EO: Jakbyście mnie dzisiaj zobaczyły przed „Kotką na blaszanym dachu”, to ja nie wiem jak to się dzieje, ale trzęsę się cała, i chcę uciekać przed każdym przedstawieniem. Potem, jak przekraczam taką magiczną granicę - z tej ciemni w to światło - to nagle spływa energia i wtedy idę do przodu, ale nie umiem tego wytłumaczyć. Nawet dzisiaj z panem inspicjentem Krzysztofem o tym rozmawiałam, że to jest ciągle dla mnie zaskakujące, jak to się dzieje, że nogi mi się nie trzęsą, jak już wychodzę na scenę, a tak bardzo mi się trzęsą, jak stoję i czekam na początek przedstawienia. Nie umiem tego wytłumaczyć. To właśnie jest magia teatru. 

MT: W grudniu premierę miał "Elementarz" w Teatrze Narodowym, a w lutym do kin wchodzi "Plan B" z Twoim udziałem. Czy widzisz różnicę w przygotowaniach do roli filmowej i teatralnej?

EO: "Plan B" był kręcony rok temu i to jest film. W filmie się pracuje zupełnie inaczej. Tam są właśnie tak jak powiedziałaś duble. Można wszystko powtórzyć. Można zrobić wszystko inaczej. Może być kilka dubli w różnych propozycjach charakteru i wydźwięku sceny, a w teatrze to jest czas teraźniejszy - tu i teraz kreowanie danego momentu, więc tego się absolutnie nie da w żaden sposób porównać. To są dwie różne historie. Ten zawód ma różne kolory i tak jak jest teatr, tak jest film, serial, dubbing... To są trochę inne rzeczywistości jakby tego samego wszechświata. To wszystko na czymś innym polega.

           


MT: Czy, kreując rolę w spektaklu "Elementarz", miałaś duży wpływ na scenariusz?

EO: Ten scenariusz ciągle powstawał. To jest współczesna poezja pani Barbary Klickiej, która była pisana. Rozpoczynając pracę, nie mieliśmy jeszcze sztuki. Ona powstawała do ostatniej chwili. Jeszcze w dniu premiery były jakieś poprawki reżysersko - scenariuszowe, więc wpływu na słowa nie miałam, bo jednak nie ośmieliłabym się pisać poezji współczesnej, ale mam nadzieję, że byłam jakiegoś rodzaju muzą i natchnieniem dla poetki, więc ona jakby dużo "brała" też ze mnie. Mam nadzieję, że to było bardzo pomocne i też było taką wymienną energią. Alicja - tak jak ja - jest dojrzałą, czterdziestoparoletnią kobietą. Próbuje nazwać swój świat, poukładać go od początku. Też próbuje poukładać wszystkie litery, a świat zewnętrzny, tak jak jest w naszej historii, którą widzimy dzisiaj, raczej nie pomaga - trochę nas straszy, trochę nas dotyka, trochę nas rani. Zobaczcie, dzisiaj ja grałam "Kotkę...", a tuż obok, pod Sejmem, była demonstracja, więc nie przechodzi to jakoś taką ustaloną normą, i też nie wiemy, jako młode i dojrzałe kobiety czego się złapać, czego się trzymać. To wszystko jest bardzo niestabilne. 


MT: Grasz zarówno w teatrze, filmach jak i serialach. Potrafiłabyś wybrać co jest Ci najbliższe?

EO: O mnie film trochę ostatnio zapomniał. Myślę, że "Plan B" jest takim przypomnieniem. Natomiast ja skończyłam szkołę filmową, więc jak ją kończyłam, to miałam nadzieję, że będę pracowała tylko w filmie i telewizji, a okazało się, że to jednak teatr jest takim stałym elementem mojego życia zawodowego i to do teatru wracam, przychodzę i jestem tutaj zawsze.

MT: Czy uważasz, że teatr zmienił się na przestrzeni lat?

EO: Ciągle się zmienia, tak jak zmienia się człowiek i zmieniają się pokolenia. Myślę, że film i telewizja też się zmieniły. Jak zaczynałam to były dwa programy telewizyjne. Teraz są telewizje prywatne, internetowe, więc rzeczywistość się zmienia. Nie było komputerów i telefonów komórkowych, a pojawienie się świata wirtualnego też nas w jakiś sposób naznacza. Może tylko niepokoi mnie to, że są hasła "brawo ja" i ludzie robią sobie selfie. To jest dla mnie bardzo smutne, że nie budujemy relacji z drugim człowiekiem, nie rozmawiamy, tylko wszystko załatwiamy sami. To tak jakby ktoś nie mógł nam zrobić zdjęcia, musimy je robić sobie sami. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać.

MT: Czego życzysz sobie na kolejne lata zawodowe?

EO: Życzę sobie pracy, żeby jednak być potrzebną. Mam nadzieję, że będą role dla dojrzałych kobiet. To się zresztą coraz bardziej otwiera i "Plan B" też jest tego przykładem. Życzę sobie też miłości - żebym potrafiła kochać, i żebym była kochana. To nie dotyczy pojedynczego człowieka, tylko w ogóle człowieka. Żeby akceptować, tolerować, dawać wolność. Żeby mieć na tyle rozwiniętą empatię, aby poczuć, co czuje ten drugi. Żeby móc przeglądać się w oczach drugiego człowieka, a nie w lustrze i żeby pomagać sobie wzajemnie. Żeby być tutaj na tym świecie i być potrzebną. Myślę, że jedyna rzecz, którą warto czynić, to kochać, więc generalnie tej miłości.

MT: Tego też Ci życzymy.

EO: Dziękuję. 




Komentarze